|
|
|||||||||||||
Ostatnie 10 torrentów
Ostatnie 10 komentarzy
Discord
Wygląd torrentów:
Kategoria:
Muzyka
Gatunek:
Thrash Metal
Ilość torrentów:
32
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Reedycja drugiego dużego albumu HELLIAS z 1993 roku, old schoolowe granie w stylu SLAYER, KREATOR, ASSASSIN, VENDETTA, NECRONOMICON, OVERKILL i innych Thrash’owych formacji z lat 80-tych! Po przesłuchaniu kilku mniej lub bardziej rozczarowujących (z dwoma wyjątkami) nowości wracam do odgrzewania klasyków. Thrashing Madness Productions dba bez ustanku, by w tej materii coś się działo i co rusz proponuje nowe/stare materiały. Dziś zasiadłem do płyty, której nagrania rozpoczęto w majówkę 1993 roku w Gamma Studio w Krakowie. Mowa o płycie Blind Destiny zespołu Hellias. Blind Destiny to drugi pełny album tej kapeli. Wszystkie te matexy posiadają już status kvltowy i nad tym raczej nie ma co dużo dywagować. Thrash/heavy metalowa załoga wystartowała w końcówce lat 80., załapując się na ostatki thrashowej manii i dając od siebie nową jakość na naszej scenie. Opisywany album wydany został w 1993 roku, czyli już w czasie, gdy wszyscy kierowali swój wzrok w kierunku „nowego” szaleństwa w postaci death metalu, i zapewne nie dostał tyle miłości, ile powinien. Dziś różnorodność gatunkowa jest czymś normalnym, kiedyś mody uderzały mocniej, zgniatając tych, którzy za nimi nie nadążali. Nie zmienia to absolutnie faktu, że Hellias nagrał album potężny, który ze srebrnego krążka brzmi po prostu zajebiście. Zawodowy thrash metal ubarwiony kilkoma zwolnieniami kipi witalnością, jadem i pięknym, staroszkolnym podejściem do tematu. Riffy – mieszanka wpływów sceny Bay Area z naszym polskim, tradycyjnym gniewem – proponują bardzo rytmiczne i agresywne rozwiązania, co w połączeniu z dobrymi partiami sekcji rytmicznej momentalnie zmusza do podrygiwania w ich takt. Słychać tu inspiracje muzyką Testament, Metalliki (okresu Ride the Lightning), Coronera czy naszego Kata (pewnie dlatego, że Kat także silnie wzorował się na starym Testamencie). Materiał jest bardzo urozmaicony. Rozpoczynają go utwory szybsze, przechodzą w bardziej miarowe, a następnie w coś na kształt nawet balladowy. Zabiegi te dają płytę bogatą i pozbawioną monotonii. Wokalista Piotr Foreman Forys atakuje słuchacza swoim gniewnym krzykiem, ale na nim się nie zamyka, modulując głos na wiele sposobów i próbując nawet śpiewać, co dodaje całości dodatkowego kolorytu, a że płyta do najkrótszych nie należy, to zabieg ten uważam za jak najbardziej wskazany. Jako bonus wytwórnia dołożyła cztery utwory w wersji live nagrane podczas Live Invasion Tour w 1990 roku w Chełmku. Utwory brzmią zaskakująco dobrze, nie ranią uszu sprzężeniami czy innymi „kwiatkami”, których by można się spodziewać po ówczesnych próbach recordingu koncertów, kiedy najnormalniej brakowało przyzwoitego sprzętu. Blind Destiny to wyżyny polskiego thrashu. Gdy pominąć Kata, Dragon czy Wilczego Pająka nie pozostaje zbyt wiele kapel, które w tej materii mogą przychodzić do głowy, i uważam Hellias za band im równy. Sprawność muzyczna i dobre pomysły idą tu w parze z archaicznym soundem, który może burzyć budynki swą bezpośrednią mocą. Stanowczo polecam. Brzeźnicki Z kolejnym wznowieniem wyskoczyło Thrashing Madness Productions – tym razem sąsiadów z ich własnego podwórka, czyli Hellias. W sumie to już niewiele z katalogu tego zespołu zostało do wznowienia, ale póki co zajmijmy się reedycją „Blind Destiny”. Thrash metal w 1993 roku wchodził już w fazę schyłkową, u nas też już nie wywoływał takich emocji o ile kojarzę, poza oczywiście najbardziej rozpoznawalnymi nazwami. Hellias natomiast trzymał się tego stylu, jedynie modyfikując go jeśli weźmiemy pod uwagę ich wcześniejsze materiały. „Closed in Fate Coffin” było jeszcze bowiem materiałem dość surowym i… lekko czerstwym? „Blind Destiny” szło zdecydowanie dalej w thrash metalowe inspiracje i starała się mieć oko na to, co aktualnie się dzieje. Przynajmniej takie odnoszę wrażenie słuchając ich drugiego albumu – z jednej strony słychać tutaj echa Megadeth z „Countdown to Extinction”, z drugiej zespół z ciekawością łypie okiem na rodzący się nurt kombinowanego metalu. Daje to efekt taki, że z jednej strony ten krążek jest dość techniczny, z drugiej sporo tutaj groove’u, ale też zwolnień, niemal balladowych fragmentów lub atmosferycznych podchodów. Dostajemy więc płytę złożoną i dość ciekawą. O ile ktoś lubi tego typu granie – ja w thrash metalu jednakże szukam czegoś innego i stwierdzam, że ten album ma mocne, dobre momenty, ale ma też mielizny nudy. Na dokładkę wrzucono cztery numerów z koncertu z 1989 roku. Zaskakująco, brzmi nieźle i pokazuje dobrze ówczesną kondycję Hellias – surowość i pasję, tak zespołu jak i publiki. Oczywiście, jak to w przypadku wznowień – dostajemy też stare zdjęcia kapeli, tym razem bez wywiadów i reprodukcji plakatów. Niemniej jednak wydanie, jak to zwykle, wygląda bardzo dobrze. Więc co, do wydania zostało jeszcze tylko „Fakty” i można zamykać temat wznowień Hellias? Oracle Not exactly the definitive veterans on the Polish metal scene, this outfit hit the spotlight when their brand of dark brooding retro thrash was swiftly becoming obsolete. Under the circumstances, few were those who lent an ear to their debut “Closed in the Fate Coffin” when it came out in 1991. A real pity especially when said debut was a pretty cool mixture of intense blitzkrieg pieces and slower atmospheric excursions, an effective compendium with echoes of the Brits Deathwish and the Canadians Sacrifice. Two years later the guys are back, and they mean old school business once again. However, the more laid-back atmospherics have taken the upper hand with the label “gothic thrash” now emerging as a pretty legitimate one, the final result coming close to Fear of God’s “Beyond the Veil”, only not as compellingly and coherently structured. But misleaders first, the title "Descent from the Cross", the opener, a sure-handed headbanger emitting loads of energy. The setting abruptly changes with the atmospheric semi-technical wonder "Written to Loss", the highlight here, a sure qualifier for the mentioned Fear of God magnum opus. So far so not so bad, but the lads’ gothic heart cries out for bigger expression, and before you know it you’re exposed to two dark poignant ballads (“The Rain”, “Depths”) which at least see the mean semi-declamatory vocalist acquire a surprisingly effective clean lyrical timbre. A profound change of scenery with these two, the guys try to recapture some thrashing ground with the intense mosher "Stones for the Man (The Last Leaves)" and the more controlled mid-paced shredder "Silence in My Brain", but the band’s hard-core fans would hardly be sold for this dynamic oasis. And they would be right to doubt their idols who march on with a couple of samey, somewhat monotonous gothic semi-thrashers the rude awakening arriving in the form of "No Devotion", another hyper-active proposition. This last one would have been a dignified epitaph, but the band ruin the finale by throwing in the bad groovy joke "Rap-Sody Drink", an absolutely unnecessary deviation having nothing to do whatsoever with the instilled dark officiant clout. But even without this last awful filler, this effort leaves something to be desired. The distribution of the faster-paced material could have been done more adroitly; the middle is entirely occupied by the mentioned rowdy gothicers which pass by as one not very optimistic whole without creating too much drama. As those follow in quick succession, it’s hard for the fan to distinguish any more prominent features among them thus semi-ignoring their dark impact, waiting for the next-in-line more aggressive outburst. The thing is that said outbursts are sparingly offered, we’re talking an hour-long opus mind you, and don’t seem to have the desired rousing effect. It may have been even better if they were excluded thus leaving the gothic-ornated material to gel better and to form a more coherent dark saga. Still, even in its more or less contrasting blend-shape, this effort has its moments; the atmosphere is here, the darkness is here, the pessimism is here… and it’s really intriguing to hear how the otherwise rough sinister singer turns to a more attached goth on those balladic moments. The guys were not looking for creating culminations here as the thrashy outtakes are by no means such; at the same time, one can’t take this recording as a genuinely transitional one as this is retro stuff through and through, no groove, no grunge, no aggro… and, truth be told, the atmospheric developments time and again were already present on the first instalment. There are no drastic innovations introduced; it’s just that the gothic/thrash symbiosis sounds a bit disparate, like the dark mellower side demands more space, but the more aggressive one resists with anything it has, trying to exercise authority whenever it has the opportunity. Alas, neither fate nor destiny could stop the guys from falling into the groovy traps which occurred on “Fakty...”, the third charm, a tepid unimaginative post-thrash affair which closed the first chapter from their career in a seriously downbeat fashion. The reunion stint "A.D. Darkness" 13 years later was way more like it, a potent gothic/thrash/post-thrash conglomerate which took the best of the three styles for the production of a thrilling diverse ride. A really promising new beginning that was followed by a compilation album (“Twenty Fifth Year in the Abyss”) before the band defied destiny again by adding one more cardinal sin to the widely spread seven, with “Eight Cardinal Sins”. Not drastically different from the comeback saga, it offered a similar cocktail the guys sounding confident and by no means stale; there’s no doubt that the next fortune-telling exam is theirs for the taking/passing. Bayer ..::TRACK-LIST::.. 1. Blind Destiny (Intro) 1:02 2. Descent From The Cross 4:13 3. Written To Loss 4:39 4. King Of Revenge 3:59 5. The Rain 6:02 6. Depths 5:36 7. Stones For The Man (The Last Leaves) 4:26 8. Silence In My Brain 3:55 9. Golgotha 3:48 10. Disguise Of Torment 5:14 11. Let's Talk About Killing 3:50 12. Sentence Of... 4:45 13. No Devotion 4:23 14. Rap-sody Drink 2:56 15. Blind Destiny (Outro) 1:09 Bonus Tracks (Live '89) 16. Zamknięty W Trumnie Losu 1:31 17. Requiem Dla Grzesznika 4:07 18. Empty Cry 4:39 19. Król Umarłych Dusz 5:21 ..::OBSADA::.. Vocals - Piotr Foreman Foryś Guitar - Marek Galon Galary (tracks: 16 to 19), Paweł Goolary Góralczyk (tracks: 1 to 15), Piotr Lopez Czerski (tracks: 1 to 15) Keyboards - Grzesiek Pulchny (tracks: 16 to 19) Bass - Darek Darecki Łopata (tracks: 1 to 15), Rafał Dykta Mazur (tracks: 16 to 19) Drums - Wojtek Wojna Wojnowski https://www.youtube.com/watch?v=mA88SESipSM SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-11-17 17:06:35
Rozmiar: 175.52 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI
..::OPIS::.. Reedycja drugiego dużego albumu HELLIAS z 1993 roku, old schoolowe granie w stylu SLAYER, KREATOR, ASSASSIN, VENDETTA, NECRONOMICON, OVERKILL i innych Thrash’owych formacji z lat 80-tych! Po przesłuchaniu kilku mniej lub bardziej rozczarowujących (z dwoma wyjątkami) nowości wracam do odgrzewania klasyków. Thrashing Madness Productions dba bez ustanku, by w tej materii coś się działo i co rusz proponuje nowe/stare materiały. Dziś zasiadłem do płyty, której nagrania rozpoczęto w majówkę 1993 roku w Gamma Studio w Krakowie. Mowa o płycie Blind Destiny zespołu Hellias. Blind Destiny to drugi pełny album tej kapeli. Wszystkie te matexy posiadają już status kvltowy i nad tym raczej nie ma co dużo dywagować. Thrash/heavy metalowa załoga wystartowała w końcówce lat 80., załapując się na ostatki thrashowej manii i dając od siebie nową jakość na naszej scenie. Opisywany album wydany został w 1993 roku, czyli już w czasie, gdy wszyscy kierowali swój wzrok w kierunku „nowego” szaleństwa w postaci death metalu, i zapewne nie dostał tyle miłości, ile powinien. Dziś różnorodność gatunkowa jest czymś normalnym, kiedyś mody uderzały mocniej, zgniatając tych, którzy za nimi nie nadążali. Nie zmienia to absolutnie faktu, że Hellias nagrał album potężny, który ze srebrnego krążka brzmi po prostu zajebiście. Zawodowy thrash metal ubarwiony kilkoma zwolnieniami kipi witalnością, jadem i pięknym, staroszkolnym podejściem do tematu. Riffy – mieszanka wpływów sceny Bay Area z naszym polskim, tradycyjnym gniewem – proponują bardzo rytmiczne i agresywne rozwiązania, co w połączeniu z dobrymi partiami sekcji rytmicznej momentalnie zmusza do podrygiwania w ich takt. Słychać tu inspiracje muzyką Testament, Metalliki (okresu Ride the Lightning), Coronera czy naszego Kata (pewnie dlatego, że Kat także silnie wzorował się na starym Testamencie). Materiał jest bardzo urozmaicony. Rozpoczynają go utwory szybsze, przechodzą w bardziej miarowe, a następnie w coś na kształt nawet balladowy. Zabiegi te dają płytę bogatą i pozbawioną monotonii. Wokalista Piotr Foreman Forys atakuje słuchacza swoim gniewnym krzykiem, ale na nim się nie zamyka, modulując głos na wiele sposobów i próbując nawet śpiewać, co dodaje całości dodatkowego kolorytu, a że płyta do najkrótszych nie należy, to zabieg ten uważam za jak najbardziej wskazany. Jako bonus wytwórnia dołożyła cztery utwory w wersji live nagrane podczas Live Invasion Tour w 1990 roku w Chełmku. Utwory brzmią zaskakująco dobrze, nie ranią uszu sprzężeniami czy innymi „kwiatkami”, których by można się spodziewać po ówczesnych próbach recordingu koncertów, kiedy najnormalniej brakowało przyzwoitego sprzętu. Blind Destiny to wyżyny polskiego thrashu. Gdy pominąć Kata, Dragon czy Wilczego Pająka nie pozostaje zbyt wiele kapel, które w tej materii mogą przychodzić do głowy, i uważam Hellias za band im równy. Sprawność muzyczna i dobre pomysły idą tu w parze z archaicznym soundem, który może burzyć budynki swą bezpośrednią mocą. Stanowczo polecam. Brzeźnicki Z kolejnym wznowieniem wyskoczyło Thrashing Madness Productions – tym razem sąsiadów z ich własnego podwórka, czyli Hellias. W sumie to już niewiele z katalogu tego zespołu zostało do wznowienia, ale póki co zajmijmy się reedycją „Blind Destiny”. Thrash metal w 1993 roku wchodził już w fazę schyłkową, u nas też już nie wywoływał takich emocji o ile kojarzę, poza oczywiście najbardziej rozpoznawalnymi nazwami. Hellias natomiast trzymał się tego stylu, jedynie modyfikując go jeśli weźmiemy pod uwagę ich wcześniejsze materiały. „Closed in Fate Coffin” było jeszcze bowiem materiałem dość surowym i… lekko czerstwym? „Blind Destiny” szło zdecydowanie dalej w thrash metalowe inspiracje i starała się mieć oko na to, co aktualnie się dzieje. Przynajmniej takie odnoszę wrażenie słuchając ich drugiego albumu – z jednej strony słychać tutaj echa Megadeth z „Countdown to Extinction”, z drugiej zespół z ciekawością łypie okiem na rodzący się nurt kombinowanego metalu. Daje to efekt taki, że z jednej strony ten krążek jest dość techniczny, z drugiej sporo tutaj groove’u, ale też zwolnień, niemal balladowych fragmentów lub atmosferycznych podchodów. Dostajemy więc płytę złożoną i dość ciekawą. O ile ktoś lubi tego typu granie – ja w thrash metalu jednakże szukam czegoś innego i stwierdzam, że ten album ma mocne, dobre momenty, ale ma też mielizny nudy. Na dokładkę wrzucono cztery numerów z koncertu z 1989 roku. Zaskakująco, brzmi nieźle i pokazuje dobrze ówczesną kondycję Hellias – surowość i pasję, tak zespołu jak i publiki. Oczywiście, jak to w przypadku wznowień – dostajemy też stare zdjęcia kapeli, tym razem bez wywiadów i reprodukcji plakatów. Niemniej jednak wydanie, jak to zwykle, wygląda bardzo dobrze. Więc co, do wydania zostało jeszcze tylko „Fakty” i można zamykać temat wznowień Hellias? Oracle Not exactly the definitive veterans on the Polish metal scene, this outfit hit the spotlight when their brand of dark brooding retro thrash was swiftly becoming obsolete. Under the circumstances, few were those who lent an ear to their debut “Closed in the Fate Coffin” when it came out in 1991. A real pity especially when said debut was a pretty cool mixture of intense blitzkrieg pieces and slower atmospheric excursions, an effective compendium with echoes of the Brits Deathwish and the Canadians Sacrifice. Two years later the guys are back, and they mean old school business once again. However, the more laid-back atmospherics have taken the upper hand with the label “gothic thrash” now emerging as a pretty legitimate one, the final result coming close to Fear of God’s “Beyond the Veil”, only not as compellingly and coherently structured. But misleaders first, the title "Descent from the Cross", the opener, a sure-handed headbanger emitting loads of energy. The setting abruptly changes with the atmospheric semi-technical wonder "Written to Loss", the highlight here, a sure qualifier for the mentioned Fear of God magnum opus. So far so not so bad, but the lads’ gothic heart cries out for bigger expression, and before you know it you’re exposed to two dark poignant ballads (“The Rain”, “Depths”) which at least see the mean semi-declamatory vocalist acquire a surprisingly effective clean lyrical timbre. A profound change of scenery with these two, the guys try to recapture some thrashing ground with the intense mosher "Stones for the Man (The Last Leaves)" and the more controlled mid-paced shredder "Silence in My Brain", but the band’s hard-core fans would hardly be sold for this dynamic oasis. And they would be right to doubt their idols who march on with a couple of samey, somewhat monotonous gothic semi-thrashers the rude awakening arriving in the form of "No Devotion", another hyper-active proposition. This last one would have been a dignified epitaph, but the band ruin the finale by throwing in the bad groovy joke "Rap-Sody Drink", an absolutely unnecessary deviation having nothing to do whatsoever with the instilled dark officiant clout. But even without this last awful filler, this effort leaves something to be desired. The distribution of the faster-paced material could have been done more adroitly; the middle is entirely occupied by the mentioned rowdy gothicers which pass by as one not very optimistic whole without creating too much drama. As those follow in quick succession, it’s hard for the fan to distinguish any more prominent features among them thus semi-ignoring their dark impact, waiting for the next-in-line more aggressive outburst. The thing is that said outbursts are sparingly offered, we’re talking an hour-long opus mind you, and don’t seem to have the desired rousing effect. It may have been even better if they were excluded thus leaving the gothic-ornated material to gel better and to form a more coherent dark saga. Still, even in its more or less contrasting blend-shape, this effort has its moments; the atmosphere is here, the darkness is here, the pessimism is here… and it’s really intriguing to hear how the otherwise rough sinister singer turns to a more attached goth on those balladic moments. The guys were not looking for creating culminations here as the thrashy outtakes are by no means such; at the same time, one can’t take this recording as a genuinely transitional one as this is retro stuff through and through, no groove, no grunge, no aggro… and, truth be told, the atmospheric developments time and again were already present on the first instalment. There are no drastic innovations introduced; it’s just that the gothic/thrash symbiosis sounds a bit disparate, like the dark mellower side demands more space, but the more aggressive one resists with anything it has, trying to exercise authority whenever it has the opportunity. Alas, neither fate nor destiny could stop the guys from falling into the groovy traps which occurred on “Fakty...”, the third charm, a tepid unimaginative post-thrash affair which closed the first chapter from their career in a seriously downbeat fashion. The reunion stint "A.D. Darkness" 13 years later was way more like it, a potent gothic/thrash/post-thrash conglomerate which took the best of the three styles for the production of a thrilling diverse ride. A really promising new beginning that was followed by a compilation album (“Twenty Fifth Year in the Abyss”) before the band defied destiny again by adding one more cardinal sin to the widely spread seven, with “Eight Cardinal Sins”. Not drastically different from the comeback saga, it offered a similar cocktail the guys sounding confident and by no means stale; there’s no doubt that the next fortune-telling exam is theirs for the taking/passing. Bayer ..::TRACK-LIST::.. 1. Blind Destiny (Intro) 1:02 2. Descent From The Cross 4:13 3. Written To Loss 4:39 4. King Of Revenge 3:59 5. The Rain 6:02 6. Depths 5:36 7. Stones For The Man (The Last Leaves) 4:26 8. Silence In My Brain 3:55 9. Golgotha 3:48 10. Disguise Of Torment 5:14 11. Let's Talk About Killing 3:50 12. Sentence Of... 4:45 13. No Devotion 4:23 14. Rap-sody Drink 2:56 15. Blind Destiny (Outro) 1:09 Bonus Tracks (Live '89) 16. Zamknięty W Trumnie Losu 1:31 17. Requiem Dla Grzesznika 4:07 18. Empty Cry 4:39 19. Król Umarłych Dusz 5:21 ..::OBSADA::.. Vocals - Piotr Foreman Foryś Guitar - Marek Galon Galary (tracks: 16 to 19), Paweł Goolary Góralczyk (tracks: 1 to 15), Piotr Lopez Czerski (tracks: 1 to 15) Keyboards - Grzesiek Pulchny (tracks: 16 to 19) Bass - Darek Darecki Łopata (tracks: 1 to 15), Rafał Dykta Mazur (tracks: 16 to 19) Drums - Wojtek Wojna Wojnowski https://www.youtube.com/watch?v=mA88SESipSM SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-11-17 17:03:00
Rozmiar: 555.41 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI.
..::OPIS::.. Pierwsze słyszę o zespole Tyran z Pomorza. A zespół swoje korzenie ma w latach osiemdziesiątych ubiegłego stulecia. Jest kilka takich grup na naszej (i nie tylko naszej) ziemi. Istniały jedynie w pamięci pewnej grupy osób, aż nie wydadzą czegoś po kilkudziesięciu latach istnienia. I tak dokładnie było w przypadku kwartetu z Gdańska. Dopiero w zeszłym roku wydali swój debiutancki album – „Toksyczna Bomba”, wypuszczony po raz kolejny szerzej dzięki Thrashing Madness Productions z dodatkowym dyskiem. Zacznijmy jednak od płyty właściwej. Tyran w latach osiemdziesiątych parał się thrash metalem. I tak mu zostało. Recenzowany krążek zawiera dziewięć kompozycji zarejestrowanych w 2022 roku. Od razu jednak powiem – sam materiał powstał pod koniec lat osiemdziesiątych, po prostu zespół nigdy oficjalnie go nie wydał, a to co słyszymy teraz – to efekt nowej sesji nagraniowej starych kawałków. A o dziwo te są całkiem niezłe. Tyran eksplorował zdecydowanie bardziej techniczną płaszczyznę thrash metalu, wzorując się między innymi na takich kapelach jak Voivod czy Mekong Delta. Chwilami słychać też sporo Megadeth czy Atrophy… Może nie jest to jeszcze ten poziom kunsztu, jednakże wpływy są bardzo wyraźne – a co najważniejsze, to nie jest typowe, ślepe naśladownictwo (choć w takim „Atomowa Perspektywa” voivodowskie patenty są baaaardzo wyraźne). Oczywiście na polskiej scenie takim połamanym thrash metalem parało się więcej kapel – ale ich materiały pochodzą raczej z lat dziewięćdziesiątych. W każdym razie ja nie kojarzę grupy z lat osiemdziesiątych, która zajmowałaby się takim graniem. „Toksyczna Bomba” słuchana dziś może i brzmi lekko archaicznie, z drugiej strony – ja lubię archaiczne granie, a ten krążek po prostu przypada mi do gustu. Ma fajną dynamikę, rytmikę, zespół ciekawie rozwija pomysły które zakiełkowały przeszło trzydzieści lat temu. Aż dziw bierze, że jakoś nie są szerzej znani, przecież jest masa zespołów tworzonych przez muzyków, którzy mogliby być dziećmi członków Tyrana – i są zdecydowanie bardziej znani. No ale Tyran nie ma nawet profilu na fejsiku, więc o czym mowa… Dobra, wracając do muzyki – „Toksyczna Bomba” naprawdę spodoba się osobom, które z zapartym tchem słuchają „Killing Technology” albo „The Music of Erich Zann”. Grupa stawia na mocne, skomplikowane i nienajkrótsze kawałki – wystarczy Wam, jak wspomnę, że „Z pamiętnika wariata” trwa prawie dziewięć minut? Pozostałe oscylują między pięcioma a sześcioma minutami, a dzieje się w nich równie dużo. Przy tym – wszystko tam zdaje się mieć ręce i nogi. Ponadto krążek jest naprawdę dobrze wyprodukowany – słychać, że jesteśmy w XXI wieku, a zarazem czujemy głęboki ukłon w stronę oldschoolu. A propos oldschoolu – czy ja Wam mówiłem, że wydanie Thrashing Madness Productions ma dodatkowy krążek? Ano tak. A na nim – po raz pierwszy oficjalnie wypuszczona wersja „Toksycznej Bomby” w wersji z 1992 roku. No i cóż – brzmi tak jak możecie się domyślać? Surowo, nieokrzesanie, tak jak zdecydowana większość materiałów nagrywanych na początku lat dziewięćdziesiątych pomiędzy Odrą a Bugiem. Same kompozycje oczywiście są też trochę bardziej… prymitywne to zdecydowanie złe słowo, rzekłbym raczej… niedopieszczone. O. Cały czas jest to połamany i techniczny thrash metal, ale jeśli odsłuchacie najpierw wersję z 2023 roku to oczywiście w uszy rzuca się fakt, że jeszcze wiele rzeczy nie było tutaj do końca przemyślanych, a zespół dopracował je dopiero po trzydziestu latach. Mimo tego nie odrzuca mnie bynajmniej od „Toksycznej Bomby” AB 1992. Ale mając w dłoniach jej młodszy odpowiednik traktuję ją raczej jako ciekawostkę. Reasumując jednakże, muszę przyznać, że jestem pozytywnie zaskoczony tym, co dane mi usłyszeć na materiale pomorskiego Tyrana. Ciekaw jestem, czy zespół zebrał się tylko raz, by nagrać ponownie „Toksyczną Bombę”, czy może planuje kolejne kroki. Jeśli tak – bardzo chętnie sprawdzę, w którym kierunku podążą. Oczywiście biorąc pod uwagę apokaliptyczne teksty zespołu – o ile dożyjemy do tego faktu. Oracle Gdyby prowadzący Thrashing Madness Production kiedyś postanowili odpuścić sobie muzykę, to zdecydowanie powinni zająć się górnictwem, bo zdecydowanie potrafią kopać. Tyran i ich album Toksyczna Bomba to praktycznie album, którego nigdy nie było, a jednak TMP udało się go jakoś wyciągnąć od muzyków z trójmiejskiego składu. Tak się ułożyła historia, że nagranie płyty było ostatnią rzeczą, jaką band uczynił, a utwory nie doczekały się oficjalnego wydania. Krążyła gdzieś w podziemiu na kasecie „przegrywka” i na tym koniec. Po upływie trzydziestu lat muzycy postanowili się zejść, by nagrać album od nowa (!), co stało się zapalnikiem do wypuszczenia obu wersji na CD przez Thrashing. Wydawnictwo to ujrzało światło dnia na początku tego roku i tradycyjnie dla TMP zostało wyprodukowane w bardzo atrakcyjny sposób z kolorową okładką, świetnym papierem i na dwóch krążkach, z czego pierwszy zawiera nową sesję, a drugi oryginalną. Pomimo, że jako numer jeden podana jest wersja nowoczesna, zacznę od staruszka z 1992 roku, aby było chronologicznie. Materiał zespół nagrał w ZaZa Studio praktycznie samodzielnie, bo pan realizator nie był tym zainteresowany, i zakrawa na cud, że się udało. Album może nie brzmi jak duże produkcje tamtego czasu, czuć, że mamy do czynienia z dobrze zrealizowaną, ale jednak podziemną produkcją, ale biorąc pod uwagę okoliczności i realia postkomunistycznej Polski tamtego czasu, jest wzorowo. Poza tym muzyka grana przez zespół była znacznie bardziej wymagająca niż klasyczne odmiany metalu. Od pierwszych dźwięków nie da się nie zwrócić uwagi, że młodzi muzycy byli totalnie zapatrzeni w Voivod i ich techniczny, dziki thrash metal i na tej miłości postanowili zbudować coś swojego. Polskie teksty, polskie realia to jest coś, co można właśnie uznawać za pierwiastek stylu Tyran, bo jakby nie patrzeć, album ten miał być dopiero prawdziwym początkiem zespołu, a niestety stał się jego końcem. Dziewięć utworów psychodelicznego, posiadającego punkową energię thrashu jest materiałem wymagającym, nie najprostszym i lekko archaicznym w odbiorze, jednak po kilku przesłuchaniach naprawdę mi się spodobał. Słychać, że muzycy szukali, kombinowali, dali sobie czas w studiu, by dopracować i udziwnić kompozycje jak tylko umieli. Daje to bogaty w środki i ciekawy krążek, który powinien stać się kanonem naszej metalowej sceny. Pierwszy krążek kończy dodany jako bonus, zapisany na próbie z 2022 roku utwór Sam ze Sobą i tu, szczerze mówiąc, jestem zdania, że powinien być dodany do nowej wersji, a nie do oryginalnej. OK, to teraz o wersji nowszej. Otwierający album Sam ze Sobą został nieco przearanżowany i nagrany od nowa, brzmi niemal jak Pestilence okresu Spheres. Jestem naprawdę zdziwiony, jak udało się zespołowi to nagrać i tego nie spierd… Z założenia nie lubię takich patentów, nie słucham odgrywanych staroci, nie widzę w tym sensu i raczej olewam. Tyran jednak zrobił to dla siebie, a nie dlatego, by wyciągnąć od fanów nowe pieniążki starym materiałem. Tu chyba jest ta różnica. Poza tym mieli jeszcze coś do powiedzenia, po latach stali się lepszymi muzykami niż za czasów pierwszej nagrywki, dojrzeli i ich wizja schizofrenicznego metalu stała się spójniejsza. Materiał brzmi soczyście, ale na całe szczęście zostało w nim trochę tej postkomunistycznej aury i wizja atomowej zagłady nadal ma sens. Wtedy obawiali się Związku Radzieckiego, teraz cały świat straszy Rosja. Trzydzieści lat minęło, a zagrożenie nadal kładzie cień z tej samej strony. Fajnym dodatkiem są sample nadające utworom przestrzeni, jest to zdecydowanie rzecz, której potrzebowały, a niemożliwością było uzyskanie tego kiedyś. Muzycznie jest naprawdę dobrze, voivodowe loty przez lata zyskały szeroką rzeszę fanów i myślę, że dzisiaj muzyka Tyrana powinna znaleźć dobry odbiór. Co prawda obawiam się, jak ludzie odbierają charakterystyczne, polskojęzyczne wokale Choiny, ale mi pasują – są odpowiednim uzupełnieniem całości. Thrashing Madness znowu trafił. Nie wiem, jakie będą dalsze kroki wytwórni względem działań kopalnianych, ale Tyran i jego podwójna Toksyczna Bomba okazała się faktycznie muzycznym ładunkiem wybuchowym. Zdaję sobie sprawę, że nie będzie to materiał dla każdego, ale mi siadł konkretnie. Gdybym musiał wybierać, skierowałbym nieco więcej sympatii do starej wersji, bo po prostu kocham rzeczy z podziemia tamtego okresu, których klimatu nie da się już w całości powtórzyć, ale wersja dzisiejsza jest także bardzo dobra. Jako że zespół podobno jest nadal aktywny i odgraża się nowym materiałem, to będę na niego czekał, moja ciekawość została rozpalona. Brzeźnicki ..::TRACK-LIST::.. CD 1 - Sesja 2022: 1. Sam Ze Sobą 2. Czas Zapomnienia 3. Atomowa Perspektywa 4. Z Pamiętnika Wariata 5. Toksyczna Bomba 6. Burza Mózgów 7. Ostatni List 8. Koniec Gry 9. Epilog CD 2 - Sesja 1992: 1. Sam Ze Sobą 2. Czas Zapomnienia 3. Atomowa Perspektywa 4. Z Pamiętnika Wariata 5. Toksyczna Bomba 6. Burza Mózgów 7. Ostatni List 8. Koniec Gry 9. Epilog 10. Sam Ze Sobą (Zapis z próby - Styczeń 2022) https://www.youtube.com/watch?v=ga65-Ivhy-g SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-10-27 16:57:22
Rozmiar: 249.81 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI.
..::OPIS::.. Pierwsze słyszę o zespole Tyran z Pomorza. A zespół swoje korzenie ma w latach osiemdziesiątych ubiegłego stulecia. Jest kilka takich grup na naszej (i nie tylko naszej) ziemi. Istniały jedynie w pamięci pewnej grupy osób, aż nie wydadzą czegoś po kilkudziesięciu latach istnienia. I tak dokładnie było w przypadku kwartetu z Gdańska. Dopiero w zeszłym roku wydali swój debiutancki album – „Toksyczna Bomba”, wypuszczony po raz kolejny szerzej dzięki Thrashing Madness Productions z dodatkowym dyskiem. Zacznijmy jednak od płyty właściwej. Tyran w latach osiemdziesiątych parał się thrash metalem. I tak mu zostało. Recenzowany krążek zawiera dziewięć kompozycji zarejestrowanych w 2022 roku. Od razu jednak powiem – sam materiał powstał pod koniec lat osiemdziesiątych, po prostu zespół nigdy oficjalnie go nie wydał, a to co słyszymy teraz – to efekt nowej sesji nagraniowej starych kawałków. A o dziwo te są całkiem niezłe. Tyran eksplorował zdecydowanie bardziej techniczną płaszczyznę thrash metalu, wzorując się między innymi na takich kapelach jak Voivod czy Mekong Delta. Chwilami słychać też sporo Megadeth czy Atrophy… Może nie jest to jeszcze ten poziom kunsztu, jednakże wpływy są bardzo wyraźne – a co najważniejsze, to nie jest typowe, ślepe naśladownictwo (choć w takim „Atomowa Perspektywa” voivodowskie patenty są baaaardzo wyraźne). Oczywiście na polskiej scenie takim połamanym thrash metalem parało się więcej kapel – ale ich materiały pochodzą raczej z lat dziewięćdziesiątych. W każdym razie ja nie kojarzę grupy z lat osiemdziesiątych, która zajmowałaby się takim graniem. „Toksyczna Bomba” słuchana dziś może i brzmi lekko archaicznie, z drugiej strony – ja lubię archaiczne granie, a ten krążek po prostu przypada mi do gustu. Ma fajną dynamikę, rytmikę, zespół ciekawie rozwija pomysły które zakiełkowały przeszło trzydzieści lat temu. Aż dziw bierze, że jakoś nie są szerzej znani, przecież jest masa zespołów tworzonych przez muzyków, którzy mogliby być dziećmi członków Tyrana – i są zdecydowanie bardziej znani. No ale Tyran nie ma nawet profilu na fejsiku, więc o czym mowa… Dobra, wracając do muzyki – „Toksyczna Bomba” naprawdę spodoba się osobom, które z zapartym tchem słuchają „Killing Technology” albo „The Music of Erich Zann”. Grupa stawia na mocne, skomplikowane i nienajkrótsze kawałki – wystarczy Wam, jak wspomnę, że „Z pamiętnika wariata” trwa prawie dziewięć minut? Pozostałe oscylują między pięcioma a sześcioma minutami, a dzieje się w nich równie dużo. Przy tym – wszystko tam zdaje się mieć ręce i nogi. Ponadto krążek jest naprawdę dobrze wyprodukowany – słychać, że jesteśmy w XXI wieku, a zarazem czujemy głęboki ukłon w stronę oldschoolu. A propos oldschoolu – czy ja Wam mówiłem, że wydanie Thrashing Madness Productions ma dodatkowy krążek? Ano tak. A na nim – po raz pierwszy oficjalnie wypuszczona wersja „Toksycznej Bomby” w wersji z 1992 roku. No i cóż – brzmi tak jak możecie się domyślać? Surowo, nieokrzesanie, tak jak zdecydowana większość materiałów nagrywanych na początku lat dziewięćdziesiątych pomiędzy Odrą a Bugiem. Same kompozycje oczywiście są też trochę bardziej… prymitywne to zdecydowanie złe słowo, rzekłbym raczej… niedopieszczone. O. Cały czas jest to połamany i techniczny thrash metal, ale jeśli odsłuchacie najpierw wersję z 2023 roku to oczywiście w uszy rzuca się fakt, że jeszcze wiele rzeczy nie było tutaj do końca przemyślanych, a zespół dopracował je dopiero po trzydziestu latach. Mimo tego nie odrzuca mnie bynajmniej od „Toksycznej Bomby” AB 1992. Ale mając w dłoniach jej młodszy odpowiednik traktuję ją raczej jako ciekawostkę. Reasumując jednakże, muszę przyznać, że jestem pozytywnie zaskoczony tym, co dane mi usłyszeć na materiale pomorskiego Tyrana. Ciekaw jestem, czy zespół zebrał się tylko raz, by nagrać ponownie „Toksyczną Bombę”, czy może planuje kolejne kroki. Jeśli tak – bardzo chętnie sprawdzę, w którym kierunku podążą. Oczywiście biorąc pod uwagę apokaliptyczne teksty zespołu – o ile dożyjemy do tego faktu. Oracle Gdyby prowadzący Thrashing Madness Production kiedyś postanowili odpuścić sobie muzykę, to zdecydowanie powinni zająć się górnictwem, bo zdecydowanie potrafią kopać. Tyran i ich album Toksyczna Bomba to praktycznie album, którego nigdy nie było, a jednak TMP udało się go jakoś wyciągnąć od muzyków z trójmiejskiego składu. Tak się ułożyła historia, że nagranie płyty było ostatnią rzeczą, jaką band uczynił, a utwory nie doczekały się oficjalnego wydania. Krążyła gdzieś w podziemiu na kasecie „przegrywka” i na tym koniec. Po upływie trzydziestu lat muzycy postanowili się zejść, by nagrać album od nowa (!), co stało się zapalnikiem do wypuszczenia obu wersji na CD przez Thrashing. Wydawnictwo to ujrzało światło dnia na początku tego roku i tradycyjnie dla TMP zostało wyprodukowane w bardzo atrakcyjny sposób z kolorową okładką, świetnym papierem i na dwóch krążkach, z czego pierwszy zawiera nową sesję, a drugi oryginalną. Pomimo, że jako numer jeden podana jest wersja nowoczesna, zacznę od staruszka z 1992 roku, aby było chronologicznie. Materiał zespół nagrał w ZaZa Studio praktycznie samodzielnie, bo pan realizator nie był tym zainteresowany, i zakrawa na cud, że się udało. Album może nie brzmi jak duże produkcje tamtego czasu, czuć, że mamy do czynienia z dobrze zrealizowaną, ale jednak podziemną produkcją, ale biorąc pod uwagę okoliczności i realia postkomunistycznej Polski tamtego czasu, jest wzorowo. Poza tym muzyka grana przez zespół była znacznie bardziej wymagająca niż klasyczne odmiany metalu. Od pierwszych dźwięków nie da się nie zwrócić uwagi, że młodzi muzycy byli totalnie zapatrzeni w Voivod i ich techniczny, dziki thrash metal i na tej miłości postanowili zbudować coś swojego. Polskie teksty, polskie realia to jest coś, co można właśnie uznawać za pierwiastek stylu Tyran, bo jakby nie patrzeć, album ten miał być dopiero prawdziwym początkiem zespołu, a niestety stał się jego końcem. Dziewięć utworów psychodelicznego, posiadającego punkową energię thrashu jest materiałem wymagającym, nie najprostszym i lekko archaicznym w odbiorze, jednak po kilku przesłuchaniach naprawdę mi się spodobał. Słychać, że muzycy szukali, kombinowali, dali sobie czas w studiu, by dopracować i udziwnić kompozycje jak tylko umieli. Daje to bogaty w środki i ciekawy krążek, który powinien stać się kanonem naszej metalowej sceny. Pierwszy krążek kończy dodany jako bonus, zapisany na próbie z 2022 roku utwór Sam ze Sobą i tu, szczerze mówiąc, jestem zdania, że powinien być dodany do nowej wersji, a nie do oryginalnej. OK, to teraz o wersji nowszej. Otwierający album Sam ze Sobą został nieco przearanżowany i nagrany od nowa, brzmi niemal jak Pestilence okresu Spheres. Jestem naprawdę zdziwiony, jak udało się zespołowi to nagrać i tego nie spierd… Z założenia nie lubię takich patentów, nie słucham odgrywanych staroci, nie widzę w tym sensu i raczej olewam. Tyran jednak zrobił to dla siebie, a nie dlatego, by wyciągnąć od fanów nowe pieniążki starym materiałem. Tu chyba jest ta różnica. Poza tym mieli jeszcze coś do powiedzenia, po latach stali się lepszymi muzykami niż za czasów pierwszej nagrywki, dojrzeli i ich wizja schizofrenicznego metalu stała się spójniejsza. Materiał brzmi soczyście, ale na całe szczęście zostało w nim trochę tej postkomunistycznej aury i wizja atomowej zagłady nadal ma sens. Wtedy obawiali się Związku Radzieckiego, teraz cały świat straszy Rosja. Trzydzieści lat minęło, a zagrożenie nadal kładzie cień z tej samej strony. Fajnym dodatkiem są sample nadające utworom przestrzeni, jest to zdecydowanie rzecz, której potrzebowały, a niemożliwością było uzyskanie tego kiedyś. Muzycznie jest naprawdę dobrze, voivodowe loty przez lata zyskały szeroką rzeszę fanów i myślę, że dzisiaj muzyka Tyrana powinna znaleźć dobry odbiór. Co prawda obawiam się, jak ludzie odbierają charakterystyczne, polskojęzyczne wokale Choiny, ale mi pasują – są odpowiednim uzupełnieniem całości. Thrashing Madness znowu trafił. Nie wiem, jakie będą dalsze kroki wytwórni względem działań kopalnianych, ale Tyran i jego podwójna Toksyczna Bomba okazała się faktycznie muzycznym ładunkiem wybuchowym. Zdaję sobie sprawę, że nie będzie to materiał dla każdego, ale mi siadł konkretnie. Gdybym musiał wybierać, skierowałbym nieco więcej sympatii do starej wersji, bo po prostu kocham rzeczy z podziemia tamtego okresu, których klimatu nie da się już w całości powtórzyć, ale wersja dzisiejsza jest także bardzo dobra. Jako że zespół podobno jest nadal aktywny i odgraża się nowym materiałem, to będę na niego czekał, moja ciekawość została rozpalona. Brzeźnicki ..::TRACK-LIST::.. CD 1 - Sesja 2022: 1. Sam Ze Sobą 2. Czas Zapomnienia 3. Atomowa Perspektywa 4. Z Pamiętnika Wariata 5. Toksyczna Bomba 6. Burza Mózgów 7. Ostatni List 8. Koniec Gry 9. Epilog CD 2 - Sesja 1992: 1. Sam Ze Sobą 2. Czas Zapomnienia 3. Atomowa Perspektywa 4. Z Pamiętnika Wariata 5. Toksyczna Bomba 6. Burza Mózgów 7. Ostatni List 8. Koniec Gry 9. Epilog 10. Sam Ze Sobą (Zapis z próby - Styczeń 2022) https://www.youtube.com/watch?v=ga65-Ivhy-g SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-10-27 16:54:22
Rozmiar: 775.73 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI.
..::OPIS::.. TYRRANICIDE originally formed on Halloween of 1984 in Pleasanton, CA under the name of Mayhem. The group eventually solidified its lineup of guitarists/vocalists Jeff Hill and Tim Narducci, drummer Mike Serafin, and Ty Turner on bass before being rechristened TYRRANICIDE prior to recording their first demo in 1986. Existing on the fringe of the fabled Bay Area thrash scene’s heyday, TYRRANICIDE rubbed elbows with everyone from future legends such as METALLICA and EXODUS, to second-wave favorites like SACRILEGE B.C. and ATTITUDE ADJUSTMENT. The band was initially adamant, however, that their thrashing attack not be pigeonholed as simply “speedcore” or “crossover,” desiring instead for their inclusive attitude to welcome a range of different fans. After securing an appearance on the Metal Blade/Death Records Complete Death II compilation LP in 1987 alongside contemporaries from IMPULSE MANSLAUGHTER to ANGKOR WAT, TYRRANICIDE hit the studio in October of 1988 to track their lone full-length LP, God Save the Scene. Recorded for a mere $800 and self-released through Hill’s own Whirling Dervish Records, the album would go on to become an influential force in the local scene with regard to the D.I.Y. ethic—and a cult classic, no less. In the years that followed—with new bassist Sean Kinnick in tow—TYRRANICIDE’s final recording sessions were originally intended to comprise a second full-length. In the end, however, the darker and harder-hitting material yielded a pair of EP releases in 1992: a two-song 7″ on French label Bad Card Records; and two more songs on a split 8″ flexi with Liquid Courage. TYRRANICIDE would ultimately endure a few more lineup changes before finally throwing in the towel before the end of 1993. But now, nearly 25 years later, Divebomb Records is excited to announce this definitive double-CD reissue of God Save the Scene. The 27-song collection includes the full-length album itself, “Don’t Label Me” from Complete Death II, 1986’s Hiding Under White demo, plus the complete sessions from what would have been TYRRANICIDE’s sophomore full-length—four songs of which have never before been released! Fully remastered by Jamie King at The Basement Recording, the set is rounded out by an extensive 24-page booklet loaded with photos, flyers, press clippings, and a retrospective interview with the band. For the fans, by the fans! 'God Save The Scene' is really a forgotten gem from the late thrash scene. Intelligent lyrics, moshing riffs, badass attitude and a lot of catchiness to be found here. It has a punkish feeling here and there with it's simple riffs and gang vocals, it's an album which is almost crossover but tends more into thrash metal style. Quite addictive album also, I remember a period when I listened to it twice almost each day, for several weeks. We start off with with 'Hide Under White' which is is about the stupidity of the KKK, racism etc. If I identified it well, it begins with a recording of Martin Luther King's "I Have a Dream" famous speech, then the guitars slowly fades in and the band shouts "time has come for racism to die!" and it keeps flows and then it settles down and continue with a moderate heavy riffing and the vocals joins with a lot of anger and heat and the song gets speed ahead and becomes headbangable as usual. Very intense track, with a positive message and tons of energy. 'Think For Yourself' is another highlight, quite intense riffing and aggressive vocals, flowing pretty well and has quite decent lead guitar work. 'One That I Am' reminds me 'Testament' a little bit in the versers, it also has some cool bass breaks and catchy riffing, you just can't stop the headbang! Well, almost. There is a little clean passage which chilling down the aggression, but then it continues to kicks asses until it overs. In conclusion: this is a great album, short and enjoyable one. Even that most of the songs doesn't changes too much, it doesn't becomes repetitive for a bit and each song stands for it's own. Simply, if you like thrash go get it now! Human666 ..::TRACK-LIST::.. CD 1: God Save The Scene (1989) 1. Hiding Under White 2. Nails On The Chalkboard 3. Was It Worth It? 4. Think For Yourself 5. One That I Am 6. Facing Reality 7. Denial (Of Hate) 8. Drink, Drive And Die 9. Peer Pressure 10. Pull The Plug 11. Inner Peace 12. Holy War 13. By His Own Hand Bonus Track: Complete Death II (1987) 14. Don't Label Me CD 2: Hard Like A Machine (1992) 1. Hard Like A Machine 2. His And Hearse 3. University Of Life 4. Inertia 5. Bite Your Tongue 6. Fool's Gold 7. Kill The Messenger 8. No More Gore Hiding Under White (1987) 9. Hiding Under White 10. Summoned To Die 11. Facing Reality 12. Epilogue 13. Cripple's Revenge ..::OBSADA::.. Jeff Hill - Guitars, Vocals Ty Turner - Bass Mike Serafin - Drums Tim Narducci - Vocals, Guitars https://www.youtube.com/watch?v=dIk0vYhmhp0 SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-10-25 17:55:05
Rozmiar: 233.50 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI.
..::OPIS::.. TYRRANICIDE originally formed on Halloween of 1984 in Pleasanton, CA under the name of Mayhem. The group eventually solidified its lineup of guitarists/vocalists Jeff Hill and Tim Narducci, drummer Mike Serafin, and Ty Turner on bass before being rechristened TYRRANICIDE prior to recording their first demo in 1986. Existing on the fringe of the fabled Bay Area thrash scene’s heyday, TYRRANICIDE rubbed elbows with everyone from future legends such as METALLICA and EXODUS, to second-wave favorites like SACRILEGE B.C. and ATTITUDE ADJUSTMENT. The band was initially adamant, however, that their thrashing attack not be pigeonholed as simply “speedcore” or “crossover,” desiring instead for their inclusive attitude to welcome a range of different fans. After securing an appearance on the Metal Blade/Death Records Complete Death II compilation LP in 1987 alongside contemporaries from IMPULSE MANSLAUGHTER to ANGKOR WAT, TYRRANICIDE hit the studio in October of 1988 to track their lone full-length LP, God Save the Scene. Recorded for a mere $800 and self-released through Hill’s own Whirling Dervish Records, the album would go on to become an influential force in the local scene with regard to the D.I.Y. ethic—and a cult classic, no less. In the years that followed—with new bassist Sean Kinnick in tow—TYRRANICIDE’s final recording sessions were originally intended to comprise a second full-length. In the end, however, the darker and harder-hitting material yielded a pair of EP releases in 1992: a two-song 7″ on French label Bad Card Records; and two more songs on a split 8″ flexi with Liquid Courage. TYRRANICIDE would ultimately endure a few more lineup changes before finally throwing in the towel before the end of 1993. But now, nearly 25 years later, Divebomb Records is excited to announce this definitive double-CD reissue of God Save the Scene. The 27-song collection includes the full-length album itself, “Don’t Label Me” from Complete Death II, 1986’s Hiding Under White demo, plus the complete sessions from what would have been TYRRANICIDE’s sophomore full-length—four songs of which have never before been released! Fully remastered by Jamie King at The Basement Recording, the set is rounded out by an extensive 24-page booklet loaded with photos, flyers, press clippings, and a retrospective interview with the band. For the fans, by the fans! 'God Save The Scene' is really a forgotten gem from the late thrash scene. Intelligent lyrics, moshing riffs, badass attitude and a lot of catchiness to be found here. It has a punkish feeling here and there with it's simple riffs and gang vocals, it's an album which is almost crossover but tends more into thrash metal style. Quite addictive album also, I remember a period when I listened to it twice almost each day, for several weeks. We start off with with 'Hide Under White' which is is about the stupidity of the KKK, racism etc. If I identified it well, it begins with a recording of Martin Luther King's "I Have a Dream" famous speech, then the guitars slowly fades in and the band shouts "time has come for racism to die!" and it keeps flows and then it settles down and continue with a moderate heavy riffing and the vocals joins with a lot of anger and heat and the song gets speed ahead and becomes headbangable as usual. Very intense track, with a positive message and tons of energy. 'Think For Yourself' is another highlight, quite intense riffing and aggressive vocals, flowing pretty well and has quite decent lead guitar work. 'One That I Am' reminds me 'Testament' a little bit in the versers, it also has some cool bass breaks and catchy riffing, you just can't stop the headbang! Well, almost. There is a little clean passage which chilling down the aggression, but then it continues to kicks asses until it overs. In conclusion: this is a great album, short and enjoyable one. Even that most of the songs doesn't changes too much, it doesn't becomes repetitive for a bit and each song stands for it's own. Simply, if you like thrash go get it now! Human666 ..::TRACK-LIST::.. CD 1: God Save The Scene (1989) 1. Hiding Under White 2. Nails On The Chalkboard 3. Was It Worth It? 4. Think For Yourself 5. One That I Am 6. Facing Reality 7. Denial (Of Hate) 8. Drink, Drive And Die 9. Peer Pressure 10. Pull The Plug 11. Inner Peace 12. Holy War 13. By His Own Hand Bonus Track: Complete Death II (1987) 14. Don't Label Me CD 2: Hard Like A Machine (1992) 1. Hard Like A Machine 2. His And Hearse 3. University Of Life 4. Inertia 5. Bite Your Tongue 6. Fool's Gold 7. Kill The Messenger 8. No More Gore Hiding Under White (1987) 9. Hiding Under White 10. Summoned To Die 11. Facing Reality 12. Epilogue 13. Cripple's Revenge ..::OBSADA::.. Jeff Hill - Guitars, Vocals Ty Turner - Bass Mike Serafin - Drums Tim Narducci - Vocals, Guitars https://www.youtube.com/watch?v=dIk0vYhmhp0 SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-10-25 17:51:58
Rozmiar: 759.91 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI.
..::OPIS::.. Reedycja debiutanckiego krążka Devastator z 2005 roku wzbogacona o nową oprawę graficzna oraz dwa bonusy, w sumie blisko 80 minut black/thrash metalu w stylu wczesnej Sepultury połączonej z Destroyer 666 i niemieckimi thrash metalowymi formacjami z lat 80-tych. ..::TRACK-LIST::.. 1. The End 10:26 2. The Call To War 13:13 3. Battle Of Hate 6:31 4. Armageddon 9:15 5. Doom Of The Gods (Ragnarok) 11:45 6. Dead And Destroyed 9:31 7. Unholy Thrash Assault 12:04 8. Deny The Cross / Onslaught Of Angels (Bonus Track) 6:42 Tracks 1 to 7 recorded June 2004 at Mercury Studio in 20 hours. Track 8 (Bonus Track) recorded Fall 2006 at Typhon Studio. Originally appeared on the Devastator / Ampütator split Tape released in 2008 on Maltkross Productions. ..::OBSADA::.. Pest - Drums Adrian - Guitars Wulfnoth - Vocals Lazdemon - Bass https://www.youtube.com/watch?v=Ws0Nkv51ihw SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-10-16 16:52:00
Rozmiar: 182.74 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI.
..::OPIS::.. Reedycja debiutanckiego krążka Devastator z 2005 roku wzbogacona o nową oprawę graficzna oraz dwa bonusy, w sumie blisko 80 minut black/thrash metalu w stylu wczesnej Sepultury połączonej z Destroyer 666 i niemieckimi thrash metalowymi formacjami z lat 80-tych. ..::TRACK-LIST::.. 1. The End 10:26 2. The Call To War 13:13 3. Battle Of Hate 6:31 4. Armageddon 9:15 5. Doom Of The Gods (Ragnarok) 11:45 6. Dead And Destroyed 9:31 7. Unholy Thrash Assault 12:04 8. Deny The Cross / Onslaught Of Angels (Bonus Track) 6:42 Tracks 1 to 7 recorded June 2004 at Mercury Studio in 20 hours. Track 8 (Bonus Track) recorded Fall 2006 at Typhon Studio. Originally appeared on the Devastator / Ampütator split Tape released in 2008 on Maltkross Productions. ..::OBSADA::.. Pest - Drums Adrian - Guitars Wulfnoth - Vocals Lazdemon - Bass https://www.youtube.com/watch?v=Ws0Nkv51ihw SEED 15:00-22:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-10-16 16:48:20
Rozmiar: 620.11 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI.
..::OPIS::.. "Handle With Care" to trzecia płyta amerykańskich mistrzów crossover-thrash, która nie wprowadziła znaczących zmian do muzyki wykonywanej przez Nuclear Assault. Jak się potem miało okazać, była to także ostatnia płyta tak ciepło przyjęta zarówno przez krytyków, jak i fanów. Nie zmienia to faktu, że na albumie zawarty został porządny kawał wysokiej klasy metalowej łupaniny. "Handle With Care" to ostra jazda od początku do końca, utrzymana w całości (no może oprócz kilku fragmentów ostatniego utworu, ale o tym później) w szybkich tempach. Melodii nie znajdziemy tutaj zbyt wiele. Jedyne takie fragmenty to początek "Inherited Hell" czy kilka refrenów. Nie jest to oczywiście przebojowość znana z bardziej klasycznych odmian ciężkiej muzyki, ale wystarcza aby zapamiętać poszczególne utwory i je nawet zanucić. Poza tym pojawia się tutaj wiele smaczków i przerywników, takich jak "Funky Noise" czy ultra-szybki, częściowo blastowany i ledwo półminutowy "Mother's Day". Mamy także samplowane wypowiedzi w "Torture Tactics". Jednak wszystko to, co opisałem, to jedynie dodatki. Skupmy się na rdzeniu Nuclear Assault. Są to przede wszystkim piekielnie ostre riffy Anthony'ego Bramante i Johna Connolly'ego podparte szybką perkusją Glenna Evansa oraz cudownie bulgoczącym basem Dana Lilkera. Nad tym wszystkim góruje skrzecząco-krzyczany wokal wspomnianego Connolly'ego. Nieco ponad pół godziny w tym towarzystwie mija nadzwyczaj szybko, a po zakończeniu pozostaje niedosyt. Najpiękniejsza w tego rodzaju płytach jest ich prostota - panowie prą do przodu, nie bawią się w jakieś skomplikowane struktury i mają duży dystans do swojej twórczości. Jedynie wieńczący całość "Trail Of Tears" nieco wyróżnia się w tym gronie, gdyż między thrashowe fragmenty zgrabnie wpleciono melodyjne zwolnienia. Brzmi to naprawdę dobrze, a co najważniejsze - nadal brzmi to jak Nuclear Assault. "Handle With Care" to płyta w swoim gatunku znakomita, crossover-thrash najwyższej klasy. Każdy fan tego gatunku zna ją pewnie na pamięć, a reszcie polecam - doskonały przykład na to, jak można tworzyć luzacką muzykę na najwyższym poziomie. s7mon Starting off by saying ‘Survive’ is considered by many to be their best (or at least most aggressive) album but ‘Handle with Care’ is definitely my personal favourite. It’s possible this might have been caused by ‘Handle…’ being my first Nuclear Assault album. I’ve always had difficulties trying to decide whether ‘Handle…’ or ‘Survive’ was the superior album. Ah well, they both are the core of Nuclear Assault quality. ‘Emergency’ has got to be one of their lyrically fastest thrashers ever (not counting their short grindy tunes) and a logical follow up to the earlier ‘Equal Rights’ on Survive. It’s hard to keep up with John Connelly’s words on the verses here. And over all there are plenty of speedy thrashers here, more than enough to keep any Nuclear Assault fan happy. ‘New Song’ is as powerful as it is catchy. Which goes for ‘Search and Seizure’ and ‘F#’ as well. Also a lot of hails go to ‘Trail Of Tears’. These angry thrashers managed to write a more than decent thrash metal power ballad. But the award best song actually does NOT go to any of the fast songs. ‘Critical Mass’ which remains to this day one of the most powerful midtempo thrashers from the eighties together with their classic ‘Brainwashed’ from ‘Survive’. Even the distorted bass sound of Danny Lilker makes sense here! Superb environmentally correct lyrics by Connelly which are really catchy. The way the song progresses from the last line of the chorus (‘Bring on the acid rain’) into the second verse (‘Slightly insane, the type of greed ’) including slide on the guitar is just perfect and you can not help but bang your head to this mighty song. Whether the songs are really fast, syncopated or pretty mid paced, they’re all remarkably catchy here and the band manages to incorporate slightly more melody compared to the previous albums without losing momentum or aggression. No song (not counting short noisy eruptions) can be considered bad or filler. The worst moments on ‘Handle With Care’ are ‘good’ at least. Since the days of ‘Hang The Pope’ and ‘My America’ the short funny songs have become more and more grindcore instead of crossover. ‘Mother’s Day’ is quite a nice grinder (better than ‘Got Another Quarter’ and ‘PSA’ were on Survive), and it doesn’t take too long to feel out of place here. ‘Funky Noise’ however, being a short funky tune (d’oh) was rather obsolete. Also worth mentioning in the funny-department is the Nazi-sample from the classic 1980 movie ‘Blues Brothers’ at the end of ‘Torture Tactics’. The production is dirty but never too much. Less transparent than earlier works with distorted bass guitar mixed in more prominently, making this album sound heavier and at times somewhat sloppier. Not that it’s really sloppy of course but it never gets too clean or tight. Therefore the album just breaths the thrash metal atmosphere. As a whole the album manages to combine the speed metal melodies (especially vocal lines on choruses) of ‘Game Over’ with the full on thrash assault of ‘Survive’ and therefore remains the purest and most crystallised Nuclear Assault release. And bloody brilliant as well. morbert ..::TRACK-LIST::.. 1. New Song 2:59 2. Critical Mass 3:19 3. Inherited Hell 3:30 4. Surgery 2:44 5. Emergency 3:20 6. Funky Noise 0:50 7. F# (Wake Up) 2:58 8. When Freedom Dies 2:33 9. Search & Seizure 4:11 10. Torture Tactics 2:22 11. Mothers' Day 0:32 12. Trail Of Tears 5:44 Live At The Hammersmith Odeon April 10th, 1989 13. Intro / The New Song 3:11 14. Critical Mass 3:11 15. Torture Tactics 2:07 16. Trail Of Tears 3:57 17. Mothers' Day 0:59 18. Funky Noise 0:50 ..::OBSADA::.. John Connelly - guitar, lead vocals Anthony Bramante - lead guitar Dan Lilker - bass Glenn Evans - drums Additional musicians: Barry Stern, Mo Alonso, Ron Holzner - backing vocals https://www.youtube.com/watch?v=LJONWCOoQJ8 SEED 14:30-23:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-09-30 17:34:18
Rozmiar: 115.74 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI.
..::OPIS::.. "Handle With Care" to trzecia płyta amerykańskich mistrzów crossover-thrash, która nie wprowadziła znaczących zmian do muzyki wykonywanej przez Nuclear Assault. Jak się potem miało okazać, była to także ostatnia płyta tak ciepło przyjęta zarówno przez krytyków, jak i fanów. Nie zmienia to faktu, że na albumie zawarty został porządny kawał wysokiej klasy metalowej łupaniny. "Handle With Care" to ostra jazda od początku do końca, utrzymana w całości (no może oprócz kilku fragmentów ostatniego utworu, ale o tym później) w szybkich tempach. Melodii nie znajdziemy tutaj zbyt wiele. Jedyne takie fragmenty to początek "Inherited Hell" czy kilka refrenów. Nie jest to oczywiście przebojowość znana z bardziej klasycznych odmian ciężkiej muzyki, ale wystarcza aby zapamiętać poszczególne utwory i je nawet zanucić. Poza tym pojawia się tutaj wiele smaczków i przerywników, takich jak "Funky Noise" czy ultra-szybki, częściowo blastowany i ledwo półminutowy "Mother's Day". Mamy także samplowane wypowiedzi w "Torture Tactics". Jednak wszystko to, co opisałem, to jedynie dodatki. Skupmy się na rdzeniu Nuclear Assault. Są to przede wszystkim piekielnie ostre riffy Anthony'ego Bramante i Johna Connolly'ego podparte szybką perkusją Glenna Evansa oraz cudownie bulgoczącym basem Dana Lilkera. Nad tym wszystkim góruje skrzecząco-krzyczany wokal wspomnianego Connolly'ego. Nieco ponad pół godziny w tym towarzystwie mija nadzwyczaj szybko, a po zakończeniu pozostaje niedosyt. Najpiękniejsza w tego rodzaju płytach jest ich prostota - panowie prą do przodu, nie bawią się w jakieś skomplikowane struktury i mają duży dystans do swojej twórczości. Jedynie wieńczący całość "Trail Of Tears" nieco wyróżnia się w tym gronie, gdyż między thrashowe fragmenty zgrabnie wpleciono melodyjne zwolnienia. Brzmi to naprawdę dobrze, a co najważniejsze - nadal brzmi to jak Nuclear Assault. "Handle With Care" to płyta w swoim gatunku znakomita, crossover-thrash najwyższej klasy. Każdy fan tego gatunku zna ją pewnie na pamięć, a reszcie polecam - doskonały przykład na to, jak można tworzyć luzacką muzykę na najwyższym poziomie. s7mon Starting off by saying ‘Survive’ is considered by many to be their best (or at least most aggressive) album but ‘Handle with Care’ is definitely my personal favourite. It’s possible this might have been caused by ‘Handle…’ being my first Nuclear Assault album. I’ve always had difficulties trying to decide whether ‘Handle…’ or ‘Survive’ was the superior album. Ah well, they both are the core of Nuclear Assault quality. ‘Emergency’ has got to be one of their lyrically fastest thrashers ever (not counting their short grindy tunes) and a logical follow up to the earlier ‘Equal Rights’ on Survive. It’s hard to keep up with John Connelly’s words on the verses here. And over all there are plenty of speedy thrashers here, more than enough to keep any Nuclear Assault fan happy. ‘New Song’ is as powerful as it is catchy. Which goes for ‘Search and Seizure’ and ‘F#’ as well. Also a lot of hails go to ‘Trail Of Tears’. These angry thrashers managed to write a more than decent thrash metal power ballad. But the award best song actually does NOT go to any of the fast songs. ‘Critical Mass’ which remains to this day one of the most powerful midtempo thrashers from the eighties together with their classic ‘Brainwashed’ from ‘Survive’. Even the distorted bass sound of Danny Lilker makes sense here! Superb environmentally correct lyrics by Connelly which are really catchy. The way the song progresses from the last line of the chorus (‘Bring on the acid rain’) into the second verse (‘Slightly insane, the type of greed ’) including slide on the guitar is just perfect and you can not help but bang your head to this mighty song. Whether the songs are really fast, syncopated or pretty mid paced, they’re all remarkably catchy here and the band manages to incorporate slightly more melody compared to the previous albums without losing momentum or aggression. No song (not counting short noisy eruptions) can be considered bad or filler. The worst moments on ‘Handle With Care’ are ‘good’ at least. Since the days of ‘Hang The Pope’ and ‘My America’ the short funny songs have become more and more grindcore instead of crossover. ‘Mother’s Day’ is quite a nice grinder (better than ‘Got Another Quarter’ and ‘PSA’ were on Survive), and it doesn’t take too long to feel out of place here. ‘Funky Noise’ however, being a short funky tune (d’oh) was rather obsolete. Also worth mentioning in the funny-department is the Nazi-sample from the classic 1980 movie ‘Blues Brothers’ at the end of ‘Torture Tactics’. The production is dirty but never too much. Less transparent than earlier works with distorted bass guitar mixed in more prominently, making this album sound heavier and at times somewhat sloppier. Not that it’s really sloppy of course but it never gets too clean or tight. Therefore the album just breaths the thrash metal atmosphere. As a whole the album manages to combine the speed metal melodies (especially vocal lines on choruses) of ‘Game Over’ with the full on thrash assault of ‘Survive’ and therefore remains the purest and most crystallised Nuclear Assault release. And bloody brilliant as well. morbert ..::TRACK-LIST::.. 1. New Song 2:59 2. Critical Mass 3:19 3. Inherited Hell 3:30 4. Surgery 2:44 5. Emergency 3:20 6. Funky Noise 0:50 7. F# (Wake Up) 2:58 8. When Freedom Dies 2:33 9. Search & Seizure 4:11 10. Torture Tactics 2:22 11. Mothers' Day 0:32 12. Trail Of Tears 5:44 Live At The Hammersmith Odeon April 10th, 1989 13. Intro / The New Song 3:11 14. Critical Mass 3:11 15. Torture Tactics 2:07 16. Trail Of Tears 3:57 17. Mothers' Day 0:59 18. Funky Noise 0:50 ..::OBSADA::.. John Connelly - guitar, lead vocals Anthony Bramante - lead guitar Dan Lilker - bass Glenn Evans - drums Additional musicians: Barry Stern, Mo Alonso, Ron Holzner - backing vocals https://www.youtube.com/watch?v=LJONWCOoQJ8 SEED 14:30-23:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-09-30 17:30:59
Rozmiar: 397.57 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI.
..::OPIS::.. To naprawdę zdumiewający album, od początku do końca. Świetny klasyczny heavy/prog rock spotyka się z wyśmienitym, chwytliwym thrash metalem. Proszę nie oczekiwać kontynuacji debiutu. To odrębne, bardzo uczciwe dzieło! FA Bay Area Thrash Metal legend Blind Illusion returns after 34 years with a follow-up to “The Sane Asylum”, featuring Doug Piercy (ex-Heathen) and Andy Galeon (ex-Death Angel)! Thrash as a primitive, earthy genre has given us many greats: Metallica, Slayer, Exodus, Death Angel, Heathen and the like. But the more calculated, technical, and ultimately colorful inventors of progressive Thrash, a genre that blossomed handsomely after Watchtower’s debut in 1985, are what truly push the limits of Thrash and test its creative bandwidth. Blind Illusion on their new album “Wrath of the Gods”, achieve this to a degree that has seldom been approached, let alone passed, in the rest of Thrash history, just as they did 34 years ago on “The Sane Asylum”. What is most impressive and revealing about this album, however, is not the technical ability of the musicians involved (although there is nothing wrong with their ability). It’s the pure brilliance that shapes every song, and the demonstration of how focusing on the art of songwriting will work wonders for a band. “Straight as the Crowbar Flies” introduces us first to the astral energy this album exudes, with catchy riffing and Mark Biedermann’s raspy, growling vocals. The screeching guitar solos and the abrupt rhythm changes keep the song fresh, but the band’s incorporation of technical Thrash elements crossed with extremely catchy riffing and drum arrangements proves to be the strong attributes of this album. There are numerous instances where the band finds its virtue in slowing down, letting a power chord ring out, and then letting the drums restart and propel the song once again. When the band decides to let their guard down and get cagey or manic with the rhythm, it’s done so with precision and doesn’t come at the expense of the song structure. When they get technical, the notes still vibrate with emotion, and the song doesn’t just become a vacuum for skills to be shown off. This message is most evident in every song, which all feature catchy guitar licks and great guitar riffs. What Blind Illusion does best on this new masterpiece is deliver cleverly-written and fun songs with catchy riffs. At the heart of Thrash, that’s really all you can ask for. The effects of how masterfully composed this album is has lend the production a unique ethos that makes it feel human. This is a group of guys who know what die-hard Thrash fans want to hear, and they know how to put it on their 2022 album “Wrath of the Gods”. ..::TRACK-LIST::.. 1. Straight As The Crowbar Flies 5:32 Soloist [1st Solo] - DP Soloist [2nd Solo] - MB 2. Slow Death 5:57 Soloist [1st Solo] - DP Soloist [2nd Solo] - MB Soloist [3rd Solo] - MB Soloist [4th Solo] - DP 3. Protomolecule 5:16 Soloist [1st Solo] - DP Soloist [2nd Solo] - DP Soloist [3rd Solo] - MB 4. Spaced 3:55 Guitar [1st Melody] - MB Guitar [2nd Melody] - MB Guitar [3rd Melody] - MB Soloist [1st Solo] - MB Soloist [2nd Solo] - DP 5. Wrath Of The Gods 5:58 Soloist [1st Solo] - MB Soloist [2nd Solo] - DP Soloist [3rd Solo] - MB 6. Behemoth 6:19 Soloist [1st Solo] - MB Soloist [2nd Solo] - MB Soloist [3rd Solo] - DP Soloist [4th Solo] - MB Soloist [5th Solo] - MB Soloist [6th Solo] - DP 7. Lucifer's Awakening 7:01 Guitar [1st Melody] - MB Guitar [2nd Melody] - DP, MB Guitar [3rd Melody] - DP, MB Soloist [1st Solo] - MB Soloist [2nd Solo] - DP Soloist [Outro Solo] - DP Soloist, Bass [Bass Solo] - TG Bonus Tracks: 8. Amazing Maniacal Monolith 5:18 Guitar [Melody] - DP Soloist [1st Solo] - MB Soloist [2nd Solo] - MB Soloist [3rd Solo] - DP 9. No Rest For Budapest 6:12 Soloist [1st Solo] - MB Soloist [2nd Solo] - DP Soloist [3rd Solo] - MB Soloist [4th Solo] - DP The tracks 8 and 9 do not appear in the vinyl version and are called bonutracks in the sticker affixed to the front cover. ..::OBSADA::.. Vocals, Guitar - Marc Biedermann Guitar - Doug Piercy Bass - Tom Gears Drums - Andy Galeon Speech [Spoken Word By] - Jason Piercy (tracks: 7) https://www.youtube.com/watch?v=d8xNvqja8tI SEED 14:30-23:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-09-24 18:02:21
Rozmiar: 119.92 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
Opis
...SIŁA I PIĘKNO MUZYKI TKWIĄ W JEJ RÓŻNORODNOŚCI.
..::OPIS::.. To naprawdę zdumiewający album, od początku do końca. Świetny klasyczny heavy/prog rock spotyka się z wyśmienitym, chwytliwym thrash metalem. Proszę nie oczekiwać kontynuacji debiutu. To odrębne, bardzo uczciwe dzieło! FA Bay Area Thrash Metal legend Blind Illusion returns after 34 years with a follow-up to “The Sane Asylum”, featuring Doug Piercy (ex-Heathen) and Andy Galeon (ex-Death Angel)! Thrash as a primitive, earthy genre has given us many greats: Metallica, Slayer, Exodus, Death Angel, Heathen and the like. But the more calculated, technical, and ultimately colorful inventors of progressive Thrash, a genre that blossomed handsomely after Watchtower’s debut in 1985, are what truly push the limits of Thrash and test its creative bandwidth. Blind Illusion on their new album “Wrath of the Gods”, achieve this to a degree that has seldom been approached, let alone passed, in the rest of Thrash history, just as they did 34 years ago on “The Sane Asylum”. What is most impressive and revealing about this album, however, is not the technical ability of the musicians involved (although there is nothing wrong with their ability). It’s the pure brilliance that shapes every song, and the demonstration of how focusing on the art of songwriting will work wonders for a band. “Straight as the Crowbar Flies” introduces us first to the astral energy this album exudes, with catchy riffing and Mark Biedermann’s raspy, growling vocals. The screeching guitar solos and the abrupt rhythm changes keep the song fresh, but the band’s incorporation of technical Thrash elements crossed with extremely catchy riffing and drum arrangements proves to be the strong attributes of this album. There are numerous instances where the band finds its virtue in slowing down, letting a power chord ring out, and then letting the drums restart and propel the song once again. When the band decides to let their guard down and get cagey or manic with the rhythm, it’s done so with precision and doesn’t come at the expense of the song structure. When they get technical, the notes still vibrate with emotion, and the song doesn’t just become a vacuum for skills to be shown off. This message is most evident in every song, which all feature catchy guitar licks and great guitar riffs. What Blind Illusion does best on this new masterpiece is deliver cleverly-written and fun songs with catchy riffs. At the heart of Thrash, that’s really all you can ask for. The effects of how masterfully composed this album is has lend the production a unique ethos that makes it feel human. This is a group of guys who know what die-hard Thrash fans want to hear, and they know how to put it on their 2022 album “Wrath of the Gods”. ..::TRACK-LIST::.. 1. Straight As The Crowbar Flies 5:32 Soloist [1st Solo] - DP Soloist [2nd Solo] - MB 2. Slow Death 5:57 Soloist [1st Solo] - DP Soloist [2nd Solo] - MB Soloist [3rd Solo] - MB Soloist [4th Solo] - DP 3. Protomolecule 5:16 Soloist [1st Solo] - DP Soloist [2nd Solo] - DP Soloist [3rd Solo] - MB 4. Spaced 3:55 Guitar [1st Melody] - MB Guitar [2nd Melody] - MB Guitar [3rd Melody] - MB Soloist [1st Solo] - MB Soloist [2nd Solo] - DP 5. Wrath Of The Gods 5:58 Soloist [1st Solo] - MB Soloist [2nd Solo] - DP Soloist [3rd Solo] - MB 6. Behemoth 6:19 Soloist [1st Solo] - MB Soloist [2nd Solo] - MB Soloist [3rd Solo] - DP Soloist [4th Solo] - MB Soloist [5th Solo] - MB Soloist [6th Solo] - DP 7. Lucifer's Awakening 7:01 Guitar [1st Melody] - MB Guitar [2nd Melody] - DP, MB Guitar [3rd Melody] - DP, MB Soloist [1st Solo] - MB Soloist [2nd Solo] - DP Soloist [Outro Solo] - DP Soloist, Bass [Bass Solo] - TG Bonus Tracks: 8. Amazing Maniacal Monolith 5:18 Guitar [Melody] - DP Soloist [1st Solo] - MB Soloist [2nd Solo] - MB Soloist [3rd Solo] - DP 9. No Rest For Budapest 6:12 Soloist [1st Solo] - MB Soloist [2nd Solo] - DP Soloist [3rd Solo] - MB Soloist [4th Solo] - DP The tracks 8 and 9 do not appear in the vinyl version and are called bonutracks in the sticker affixed to the front cover. ..::OBSADA::.. Vocals, Guitar - Marc Biedermann Guitar - Doug Piercy Bass - Tom Gears Drums - Andy Galeon Speech [Spoken Word By] - Jason Piercy (tracks: 7) https://www.youtube.com/watch?v=d8xNvqja8tI SEED 14:30-23:00. POLECAM!!!
Seedów: 0
Komentarze: 0
Data dodania:
2024-09-24 17:57:53
Rozmiar: 372.74 MB
Peerów: 0
Dodał: Fallen_Angel
|